poniedziałek, 23 września 2013
Cormac McCarthy: Suttree
Trzeba mieć chyba nie po kolei w głowie, że napisać na okładce, że jest to najzabawniejsza powieść w dorobku tego pisarza. Geniusza! Tak uważam, ale zupełnie bez potrzeby jest także pisanie, że to następca Williama Faulknera. Też nie jest tak, chyba że jedynym uzasadnieniem jest geniusz. WF był i pozostanie wspaniałym i trudnym (dla mnie) pisarzem, którego czytanie zajmie mi jeszcze trochę czasu. Zresztą dla własnej satysfakcji i podniesienia EGO (mówiąc językiem młodzieżowym, dla niezorientowanych: PRZEDŁUŻENIA SOBIE), kupiłem i kupuję wszystko co WF wpadnie mi w ręce i tylko stare wydania (może poza Absalomie, Absalomie.
Wracając do CMacCarthy’ego, „Sattree” jest powieścią totalną i bardzo smutną – świat jaki w nim jest ukazany na pewno nie jest w żadnym wypadku śmieszny (śmieszne mogą być sytuacje gdy czyta się na syto, gdy jest ciepło w domu, gdy nie zastanawiasz się nad tym czy masz coś do żarcia, a dur brzuszny nie toczy cienkiej krwi z twojej dupy – wtedy mogą bawić sytuacje). Ale życie tych ment, ludzkich odrzutów balansujących na granicy egzystencji, biologicznej egzystencji i granicy zachowania poczucia godności nie jest wesołe. Jest przerażające. Sam Suttree, dla mnie przynajmniej, jest gościem który uciekł (nie wiadomo przed czym) i postawił się poza nawiasem tego co miał. I ucieka (nie wiadomo dokąd). W tej ucieczce nie ma żadnej metody, jest tylko jakieś trwanie (trwanie w ucieczce – porąbane to jakoś?) i oczekiwanie, że można dalej tak żyć lub zmienić coś. Leccz nie wiadomo czy na lepsze. Wycieczka, wyjazd na pogrzeb synka jest heroiczną próbą zmierzenia się z przeszłością – zresztą nieudaną i obserwowanie pogrzebu z oddali może smucić. I Smuci. Zasypywanie grodu z trumną syna – jak zasypywanie swojej przeszłości. Już nic z nią nie wiąże i już ona nie będzie (przeszłość) goniła. W jakimś sensie czuje się wolny i szczęśliwy – tak mi się wydaje, że postawa Suttree’go jest dla wielu odmalowaniem ukrytych pragnień. WYRWAĆ SIĘ. WYRAWAĆ SIĘ DALEKO.
Czy jesteś szczęśliwy? Czy nie czujesz się zniewolony? Chciałbyś się wyrwać?
I POBIEC. DALEKO. PRZED SIEBIE? TO POBIEGNIJ, ALBO NIE NARZEKAJ I TRWAJ. DO KOŃCA, Z ZAGOTOWANYM MÓZGIEM OD MYSLI KOŁACZĄCYM SIĘ WE ŁBIE.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz