Przeżarłem się błyskawicznie i uważnie przez niesamowitą rzecz – książkę „Wytropić Eichmanna”, niejakiego Neala Bascomb’a. Rację mają ci, którzy (trochę marketingowo) zachwalali książkę, że czyta się ją jak najlepszy thriller szpiegowski – faktycznie wciąga. Jest świetnie napisana, ale co najważniejsze bardzo dobrze udokumentowana. Nie jest to beletrystyka, ale dobre naukowe opracowanie. Mnie jednak zastanowiły dwie kwestie....
Po pierwsze, wątek ścigania zbrodniarza przez Państwo Żydowskie (niezależnie od powikłanych kwestii jurysdykcji) oraz po drugie, wolę negowania - poprzez bierność - przez państwa zachodnie (a już przede wszystkim RFN) problemu ścigania zbrodniarzy nazistowskich. Informacje na temat miejsca ukrywania się Eichmanna zostały przekazane i potwierdzone w pierwszej kolejności przez osoby prywatne, natomiast sam Izrael przy okazji pierwszego potwierdzania wykluczył, że osoba wskazywana jako Eichmann jest właśnie Eichmannem. Ciekawe – argumentem za takim stanowiskiem był fakt życia tego gnoja w nędzy (to znaczy już na terenie Argentyny). Późniejsze działania wynikające z ostatecznego potwierdzenia tożsamości, spowodowały jednak, że służby Izraela nie bacząc na jurysdykcję (Eichmann popełniał zbrodnie jako Niemiec, a porywany był jako Argentyńczyk) podjęły skomplikowaną operację i wywiozły zbrodniarza (logistyka holokaustu) do Izraela i skutecznie go osądziły. Sam proces (wyrok mógł być tylko jeden) de facto spowodował, że 15 lat po wojnie straszliwa sprawa o zbrodniach niemieckich i austryjackich (trzeba to mówić wprost – to nie były zbrodnie anonimowych „nazistów”, ale w głównej mierze tych dwóch nacji właśnie) zaczęła się utrwalać dopiero po tym procesie i w jego wyniku. Tak naprawdę proces Eichmanna spowodował, że w świadomości światowej holokaust jako zorganizowana akcja pojawił się jako pojęcie konkretne, a nie abstrakcyjne.
Eichmann został porwany i osądzony już 15 lat po wojnie – w szczególności RFN (z powodów politycznych) nie była zainteresowana kolejnymi procesami zbrodniarzy – swoich obywateli, ponieważ nie wpływało to na jej wizerunek. Dodatkowo należy pamiętać, że administracja republiki bońskiej zatrudniała (także w dyplomacji) wielu zwolenników Hitlera, w tym nawet członków NSDAP. Wiele krajów (w tym USA) uznało, że nazizm został osądzony i rozliczony w Norymberdze w osobach głównych osób III Rzeszy. Smutne to. Zwyciężyła realpolityk i z tego też punktu widzenia należy pamiętać o zaangażowaniu Izraela w osądzenie Eichmanna. Nawet jeżeli obecną politykę Izraela wielu nazywa nazistowską w kontekście stosunku do Autonomii Palestyńskiej i jej mieszkańców.
No i jeszcze Kościół – ta opoka boska na ziemi, zbudowana podobno na skale..... Za Wikipedią:
„W czasie podróży na południe, Eichmann otrzymywał schronienie i strawę w klasztorach, m.in.: franciszkańskich i Zgromadzenia Św. Rafała z Bawarii. Porozumienie, określone poprzez Pontyfikalną Komisję Wspierającą, zaowocowało wydaniem ponad 5 tys. wiz argentyńskich (obecnie Buenos Aires przyznaje się do przyjęcia na swoje terytorium, w latach powojennych, kilkudziesięciu tysięcy byłych żołnierzy II wojny światowej) dla osób, podejrzanych o bycie zbrodniarzem wojennym lub o kolaborację z nazistami. Objęło ono swym zasięgiem także, inne regiony, gdzie dominował Kościół katolicki: Chorwację, Francję–Vichy i Słowację.
Do najbardziej znanych osób, przemyconych przez biskupa Hudala, do krajów arabskich lub do Ameryki Południowej należeli: Franz Stangl – oficer dowodzący z Treblinki, Edward Roschmann znany jako Rzeźnik z Rygi, dr SS z KL Birkenau: Josef Mengele. Ojciec Krunoslav Draganović – chorwacki profesor teologii, członek ultra-katolickiej organizacji Ustaszy (uznawanej za odpowiednik SS), umożliwił wyjazd m.in. swemu przełożonemu i zarazem szefowi (poglavnikowi) zależnego od III Rzeszy państwa chorwackiego z lat 1941–1945 – dr-owi Ante Paveliciowi. Inni ocaleni, dzięki tej szeroko zakrojonej akcji, to: Walter Rauff – odpowiedzialny za sprawy techniczne na rzecz RSHA, m.in. ciężarówki trujące spalinami, Klaus Barbie – kat Lyonu, Gustav Wagner – oficer dowodzący z Sobiboru, Alois Brunner i Erich Priebke, który był ogniwem łączącym tysiące byłych nazistów, z oficjelami Kościoła katolickiego. Otto Wächter – kat Żydów krakowskich, uzyskał schronienie w samym Rzymie, gdzie ukrywał się w przebraniu mnicha, zmarł w objęciach biskupa w szpitalu, w 1949 r. Dla dostojnika Kościoła, wspomniane osobistości były jedynie antykomunistycznymi bojownikami. Powstał tzw. szczurzy korytarz, którym tysiące zbrodniarzy opuściło Europę, przy wydatnej pomocy zakonników i księży podlegających Hudalowi, by znaleźć schronienie – głównie w Ameryce Południowej.
Ze stałą asekuracją podwładnych biskupa, Eichmann otrzymał wizę argentyńska w Genui Opuścił port w czerwcu 1950, z paru innymi weteranami z SS. Nie przywiózł ze sobą większych pieniędzy, pomimo, że SD w czasie wojny dysponowała majątkami przesiedlonych Żydów. Eichmann nie brał łapówek w przeciwieństwie do innych SS-manów jak Dieter Wisliceny
A potem Kościół się dziwi, że nawet napluć na nich szkoda – oto prawdziwy przejaw komunii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz